Opowieść o pewnym mędrcu...

Kiedy zapadła męska decyzja o tym, że zbiornik powstanie, zdecydowałem się, że będzie to zbiornik ok 200-250 litrowy bo (i zgadzam się z tym w 100%) można w nim trzymać prawie (!) wszystko a litraż jest odporny na głupotę początkującego akwarysty. Zacząłem przeglądać aukcje internetowe i tematy na forumowym targowisku. W końcu bez sprzętu ani rusz. Nie chciałem kupować wszystkiego z górnej półki. żeby nie wpakować worka pieniędzy w coś, czego tak naprawdę nigdy nie widziałem na żywo :D Serio. Nigdy wcześniej nie miałem okazji zobaczyć na żywo morskiego akwarium. Jedynie filmy i zdjęcia w internecie, które nie oddają czasami nawet 10% tego co widać na żywo.

No dobra tylko czego ja mam szukać. Opcji jest mnóstwo. Od odpieniaczy w cenie używanego auta do projektów DIY zrobionych ze strzykawek, brzęczyka i kostki napowietrzającej. Znalazłem coś pomiędzy ;) Na forumowym targowisku Marek sprzedawał używany odpieniacz który był projektem DIY wzorowanym Bubble Kinkiem 180. Na początek super. Dużo ryb nie będzie, o acroporach na dzień dzisiejszy mogę sobie jedynie pomarzyć, a tak z drugiej strony umówmy się, nie wiedziałem czy się zajaram tym hobby, a nie mam zamiaru za kawałek rury i pompki płacić nie wiadomo ile kasy. Żadna kosmiczna technologia. Pompa miesza wodę z powietrzem w odpowiednich proporcjach a cały śmierdzący syf, o którym nie masz pojęcia, że znajduje się w Twojej wodzie ląduje w kubku. Akwarium nie stało w sypialni więc i kultura jego pracy mnie nie interesowała. Nie musiał być bezgłośny. OCZYWIŚCIE. Jeśli bym miał w samych koralach w akwarium grube tysiące złotych nigdy bym takiego wynalazku sobie nie sprawił. Na początek wystarczy.

Odpieniacz oczywiście zakupiłem. Marek okazał się spoko kumplem, kontakt po zakupie utrzymywaliśmy, zawsze był pod ręką, doradził, rozwiał zasiane we mnie wątpliwości (kto zbyt dużo czyta fora w internecie ten wie co mam na myśli ;) ).

 Jak już wspomniałem jestem kierowcą zawodowym i po kilku miesiącach od zakupu trafiła mi się trasa w okolice wspomnianego mędrca. Zdzwoniliśmy się z Markiem, który zaprosił mnie do siebie do firmy żebym w końcu na własne oczy zobaczył w co ja się próbuję wpakować. Przyjechałem na wskazany adres. Wchodzę podjarany jak dziecko, włażę po schodach i oto na pierwszym piętrze centralnie na wejściu w holu moim oczom ukazuje się jakieś 500 litrów słonej wody widziane z trzech stron. Byłem tak oszołomiony, że dzisiaj nie jestem sobie w stanie nawet koloru szafki przypomnieć :) Miliardy pytań, które miałem od tygodni poukładane w głowie ulotniły się nie wiadomo dokąd. Stałem jak dziecko przed witryną sklepu z zabawkami i wlepiałem ślepia w te wszystkie kolory i hipnotyzujące ruchy.

Odszukałem Marka, zbiliśmy piątkę i wróciliśmy do akwarium, otworzył mi szafkę żeby pokazać jak to wszystko działa. Opowiadał o świetle litrażu obsadzie, jakie on zastosował patenty u siebie, które ułatwiają życie. Podziwiam sobie to wszystko ale zauważyłem pewien szczegół i pytam: "Ok stary ale gdzie Ty masz pompy dozujące?!" a w odpowiedzi usłyszałem: "Nie mam, nie potrzebuję, sprawdzam tylko KH i to też nie codziennie jak mi się przypomni, aaa właśnie pokażę Ci jak testy wyglądają". Marek wyciągnął test zrobił go na prędce odczytał coś z jakiejś tabelki i dodał: "No dobra, wczoraj było tyle i tyle a dzisiaj zeszło" po czym z szafki wyciągnął butelkę po wodzie mineralnej wypełnioną zwykłą sodą oczyszczoną i wodą z osmozy i po prostu chlusnął z niej trochę zawartości do sumpa. Padł mi w tym momencie cały światopogląd jaki budowałem sobie od ok dwóch lat czytając forum. Nie wiem czy zaniemówiłem bardziej widząc pierwszy raz akwarium na żywo czy właśnie przed chwilą. Marek rzucił tylko: "Jak jutro będzie za dużo to nie doleje, a jak znowu zejdzie to doleję, i tak to się kręci". Nie pamiętam już dzisiaj dokładnie dlaczego ale pamiętam, w ruch do wody poszły jeszcze zardzewiałe szczypce i goła nieumyta ręka. No po prostu jakiś kosmos. Rdza?! Soda zamiast prochów o najwyższej czystości lana na oko?!

Jakim cudem to wszystko jeszcze żyje. To wszystko nie ma prawa istnieć bo tak głosi internetowe forum, ale stoję przecież przed tym akwarium i widzę, że wszystko tu jest i ma się świetnie.

To więc o co chodzi?! Chodzi o to żeby być gdzieś po środku. Hobby ma sprawiać przyjemność a nie rodzić kolejne stresy. Fakt nie jest to ani szklana kula ze złotą rybką ani laboratorium. Trzeba być gdzieś po środku. Czytając wypowiedzi niektórych można odnieść wrażenie, że koło akwarium morskiego nie można absolutnie nawet bąka puścić, bo odpieniacz go wciągnie wymiesza z wodą i wszystko pogrąży się w totalnej agonii, a jeszcze jak nie daj Boże wsadzisz tam coś co nie ma napisane, że jest przeznaczone do grzebania w wodzie morskiej albo nie ma napisu "reef safe", oj oj to Ci normalnie zbiornik eksploduje. Nie można popadać w skrajności. Wiadomo, że ciągłym grzebaniem czy przestawianiem skały prosimy się o kłopoty, ale to nie znaczy że trzeba zachowywać jakieś laboratoryjne, niedorzeczne środki ostrożności.

W tym hobby płaci się za niewiedzę, zarówno pieniędzmi bo świetlówka, o odpowiednim w tym hobby widmie w sklepie elektrycznym kosztuje 15 zł, a świetlówka o dokładnie takim samym widmie w sklepie akwarystycznym z rybką, koralem na pudełku i napisem REEF AQUARIUM MARINE BLA BLA BLA kosztuje już 60 zł. Tak samo płaci się kondycją i zdrowiem domowników i zwierząt. Bo jeśli czytam lub słyszę, że ktoś przeżył szok bo po powrocie z weekendowej wycieczki zastał powódź w domu, bo SPECJALNA szafka akwarystyczna na, której stało uwaga 500 litrowe akwarium, tegoż właśnie weekendu postanowiła złożyć się jak domek z kart to załamuję po prostu ręce. Osobiście nigdy bym nie postawił nic większego niż 50 litrów na szafce bez stelaża. Koszt kupna czy budowy niewielki, a już na pewno nie współmierny do kosztów jakie możemy ponieść w razie powodzi. Remont naszego mieszkania i sąsiadów, ale przede wszystkim życie naszych podopiecznych, którego już się nie odkupi. Dlatego radzę Wam wszystkim uczyć się na cudzej głupocie i błędach, bo naprawdę szkoda naszych nerwów i zbiorników.

Cieszę się, że dobrnęliśmy do końca tej opowieści. A jak było w Waszym przypadku? Jak to wszystko się zaczęło? Piszcie w komentarzach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co to jest sump

Moja eksperymentalna kostka